aosporcieaosporcieaosporcie

6 marca 2015

Im kończą się kontrakty #3 Zaur Sadajew

Gwiazdą naszej T-Mobile Ekstraklasy na pewno nie jest, ale szanse ma na to wciąż spore. Czy jednak dostanie taką szansę od Lecha Poznań? I czym sam będzie ją chciał? Czas na przypadek Zaura Sadajewa.

Sytuacja Rosjanina jest naprawdę bardzo ciekawa. Kiedy 25-latek przyszedł na Bułgarską w ostatnich dniach sierpnia, wiele osób zadawało sobie pytanie, jaki jest sens sprowadzania piłkarza o tak chwiejnych nerwach i nie za dużej skuteczności. Prawda jest jednak taka, że Sadajew to po prostu piłkarz, który bardzo chce, ale nie zawsze mu się to udaje.

W przeszłości mieliśmy już w Poznaniu zawodnika o bardzo podobnym zachowaniu, któremu też nie zawsze wszystko wychodziło. Też nie był chętny do rozmów przed kamerami, na konferencjach prasowych mogliśmy go szukać na próżno. Chodzi oczywiście o Aleksandara Tonewa, który teraz swoje szczęście próbuje znaleźć na Wyspach Brytyjskich.

Zakup Bułgara Lechowi się jednak bardzo opłacił. Skrzydłowy Kolejorza kosztował latem 2011 roku około 350 tysięcy euro, ale cała inwestycja mocno się zwróciła. Były zawodnik CSKA Sofia do Aston Villa odszedł przed sezonem 13/14 za 3,2 miliona euro. Sumka całkiem niezła, szczególnie jak na nasze polskie warunki.

Czy więc z punktu biznesowego opłaca się Sadajewa z Tereka Grozny kupić? To pytanie, na które bardzo trudno odpowiedzieć. Rosjanin ma kosztować pół miliona, a to suma duża jak na naszą ligę. Jeśli jednak Lech chce bić się z mającą mocarne plany Legią jak równy z równym, to wydatki są potrzebne.


Ważny, a może nawet najważniejszy jest rzecz jasna aspekt sportowy. Sadajew jesień miał bladą, w dziewięciu meczach strzelił trzy gole, chociaż jeden z nich był bardzo efektowny. To ten strzelony Jagiellonii w Pucharze Polskim już w pierwszej minucie. Jego jesienne wyczyny w lidze nie powalały.

Wydaje się jednak, że wiosna może należeć właśnie do niego. W spotkaniu z Pogonią na boisku go zabrakło, ale w meczu z Ruchem strzelił gola już w szóstej minucie, potem przyszło bardzo słabe widowisko z Cracovią i wreszcie... być może przełomowy moment dla Sadajewa w Lechu. Wtorkowy pojedynek ze Zniczem Pruszków w Pucharze Polskim.

Pojedynek pucharowy napastnik rozpoczął na ławce rezerwowych, na jego pozycji w pierwszym składzie wystąpił inny zawodnik, o którym można by napisać książkę, jeśli chodzi o jego nowy kontrakt, a więc Vojo Ubiparip. Serb jednak nie powalał i chociaż Lech prowadził po pierwszej połowie 1:0, to na początku drugiej dał sobie wbić gola, potem II-ligowcy mieli słupek i zaczęły się nerwy.

Maciej Skorża nie chciał czekać i w 60. minucie właśnie za Ubiparipa wprowadził Sadajewa. Czeczen wszedł i zaliczył swoje najlepsze spotkanie w Lechu w tym sezonie. Już dwie minuty po wejściu zaliczył asystę przy trafieniu Darka Formelli, potem już sam mógł się cieszyć ze swoich goli w 65. i 67. minucie. Lech ostatecznie wygrał 5:2 i awans do ćwierćfinału ma już właściwie w kieszeni.

Przeciwnicy Rosjanina oczywiście będą mogli mówić, że to przecież tylko pojedynek z II-ligowcem, że to tylko Puchar Polski. Tak, ale po pierwsze, z takimi przeciwnikami też trzeba wygrywać, a po drugie, triumf w tych rozgrywkach da nie tylko trofeum, ale i awans do eliminacji europejskich pucharów, a to przecież cel-minimum Lecha przed każdym sezonem.


Obecnie chyba nie sposób więc odpowiedzieć na pytanie, czy Lech powinien Sadajewa z Teraka Grozny wykupić. Z jednej strony, pół miliona piechotą nie chodzi, z drugiej, napastnicy w Poznaniu zawsze są pilnie poszukiwani. Podobnie jak zarząd Kolejorza, uważam, że na rozmowy w sprawie 25-latka czas jeszcze przyjdzie, a ten na razie powinien skupić się na strzelaniu również w lidze. Jeśli oczywiście sam zechce zostać w stolicy Wielkopolski, a to już inna sprawa...

Autor: Piotrek Przyborowski | @P_Przyborowski |  piotrek.przyborowski@gmail.com | foto: a o sporcie

0 komentarze:

Prześlij komentarz